Niepokonani – Zjazd w Jeleniej Górze 2014

Jelenia_Góra_2014_580x414_(2)

W ubiegłym roku spojrzeliśmy na Ogólnopolski Zjazd Młodzieży KADS w Jeleniej Górze niejako od kuchni, opisując to wydarzenie widziane oczyma organizatorów. Tym razem chcę spojrzeć nań z zewnątrz.

Jak widzą to wydarzenie mieszkańcy starego, robotniczego osiedla przy ulicy Panieńskiej, w obrębie którego położony jest nasz kościół? Co jeleniogórzanie wiedzą o naszej społeczności? Czy widzą tylko okazały gmach, ogrodzony wysoką siatką z kutą bramą, która na oścież otwarta jest tylko w soboty? Czy wiedzą, dlaczego teraz otwarta jest ona ustawicznie przez 4 dni i 3 noce, a dziedziniec wypełniony jest samochodami z całej Polski?

Wiele może wyjaśnić baner wiszący na płocie: „Niepokonani. Ogólnopolski Zjazd Młodzieży w Jeleniej Górze. 28-31 sierpnia 2014. W programie: wykłady Miroslav Pujic, wspólny śpiew, wyjście misyjne, wycieczka w góry…”.

Wychodzę poza teren kościoła i pytam pierwszą napotkaną osobę: Co to za imprezę tu mają? Nie wie pan?

– No nie wiem – chętnie odpowiada zagadnięty mężczyzna. Bo chrzty to oni zawsze mają w maju.
– Kiedyś nawet była taka śnieżyca, a oni też mieli chrzest – dodaje stojąca obok kobieta. A wie pan, oni ubierają się w takie długie białe sukienki i cali wchodzą do wody.
– Ale to porządni ludzie – kontynuuje mężczyzna. Kiedyś wycieli jakieś suche drzewo i podzielili się ze mną drewnem.
– Nie powiem, zapraszają. Ale ja jestem chrześcijanką, no katoliczką, i mnie to nie interesuje – deklaruje kobieta. – A pan nie jest czasami z tej sekty? Tak się pan dopytuje.

W tym momencie zbliżył się do nas chwiejnym krokiem niedbale ubrany miłośnik tanich trunków.

– Nie wybierasz się na ucztę? Tam dobrze karmią – zapytał mego rozmówcę wskazując głową w kierunku kościoła.
– Sam sobie idź, ale najpierw się porządnie ubierz i tego papierosa wyciągnij zza ucha – padła odpowiedź.

Na placu przed kościołem widzę chłopca z zespołem Downa. Nawiązuję z nim kontakt. Ma na imię Sebastian i mieszka gdzieś tu obok, koło sklepu. Przyjechał do naszego kościoła na swoim dziecięcym rowerku, aby się pomodlić. Dziś umarł jego brat. –Czy mogę pomodlić się z tobą?- pytam. Kiwa głową. Czy możemy pomodlić się wspólnie z tysiącami dzieci podobnych do Sebastiana, dla których modlitwa, to nieudolnie zrobiony znak krzyża i cicho niewyraźnie wyszeptane słowa: Panie Boże, pomóż mi żyć?

– Czy jadłeś coś dzisiaj? Zabrałem go do kuchni, gdzie został sowicie obdarowany.
– Chodź, pobawimy się samochodami – zaprasza Tomek Maksymów.

Jelenia_Góra_2014_580x414_(1)

Rozkładają swoje zabawki na stole w namiocie, w którym akurat trwają warsztaty z pastorem Miroslawem Pujiciem. Czy dzieci rozumieją coś z tych rozważań na temat wypełniania „kwadratów” w swoim kalendarzu? Jak to robić sensownie, aby żadnego z nich nie zapełnić sianem – nie zmarnować na próżne rzeczy darowanego nam czasu? (…)

Nie chcę straszyć młodych ludzi, ale żyjecie w złym czasie – ostrzega pastor Władysław Polok w momencie, gdy do kościoła wchodzi pani Ania, mieszkanka Jeleniej Góry. Przyszła tutaj zachęcona przez Dorotę z częstochowskiego zboru. Zobowiązałem się pokazać jej nasz kościół. – Nie musi pani klękać – objaśniam, gdy nie znalazłszy w kruchcie naczynia ze święconą wodą klęka na posadzce czyniąc znak krzyża. – Bóg jest wśród nas, a nie zamknięty w tabernakulum na ołtarzu.

To nie jest czas dla zabawy – głos pastora dobiega na chór, gdzie oglądamy stare organy. To jest czas, aby poznawać ostatnie wydarzenia, by one nas nie zaskoczyły. W zborach winny być grupy modlitewne, by modlić się za dzieci i młodzież, którym przyszło żyć w tych trudnych czasach. Jak ten ostatni czas, naprawdę ostatni czas, mamy wykorzystać? Jak mamy go spędzić? Boże, obudź nas! W obszernym, chłodnym wnętrzu kościoła gubi się 26 osób słuchających pastora Poloka. Ale po południu, na Zjeździe jest już zarejestrowanych 49 osób, nie licząc miejscowych. (…)

Przypadkowe osoby spotkane na jeleniogórskiej ulicy, które w dniu rozpoczęcia Zjazdu pytałem, czy wiedzą coś na jego temat, nie za bardzo interesowały się takimi sprawami. Jedynie studentka o imieniu Basia zdobyła się na większe wynurzenia w tej kwestii. –Dlaczego miałabym tam być? Przecież nie jestem adwentystką. Gdyby jeszcze nazwa tej inicjatywy była bardziej zachęcająca? Nie wiem, może „Spotkania młodzieży chrześcijańskiej”? Ta obecna nic mi w zasadzie nie mówi, ani do niczego nie zachęca. Tak, jak byście nie chcieli, żeby uczestniczyła w nich młodzież spoza waszego Kościoła.

Jelenia_Góra_2014_580x414_(4)

Następnego dnia, w sabat, kościół wypełnia się po brzegi. Podczas nabożeństwa pastor Miroslaw Pujic – Serb, który wraz ze swą żoną przyjechał do nas z Londynu, kontynuuje swoje wykłady na temat sensownego wypełniania kalendarzowych „kwadratów”. Nabożeństwo ubogacają pieśni zespołu muzycznego skonsolidowanego przez Daniela Czapiżaka oraz przygotowane przez młodzież scenki. Wśród tłumu zauważam Sebastiana z małą dziewczynką z długimi blond włosami, która do swej piersi przytula małego kotka. -To moja siostra Estera- przedstawia ją Sebastian.

– Zapraszamy państwa na koncert charytatywny zorganizowany przez Kościół Adwentystów Dnia Siódmego – ogłasza Tytus Gudzowski z muszli koncertowej w cieplickim Parku Zdrojowym.
– Co to za kościół? – słyszę rozmowę dwóch pań, które zatrzymały się obok mnie w swoim spacerze po parku.
– To są chrześcijanie, jak my. Wierzą w tego samego Boga – odpowiada bardziej zorientowana.
– Ale to nie są katolicy?
– Nie uznają Papieża i święcą sobotę.
– No, ale ładnie grają i śpiewają te swoje pieśni. Zespoły to oni mają dobre.

Faktycznie, trudno temu zaprzeczyć słuchając melodyjnych, wykonanych w ludowym charakterze pieśni zespołu „Pokolenia” z Legnicy i nastrojowego, zwłaszcza w scenerii Parku Zdrojowego tonącego w zapadającym już mroku wieczoru, koncertu Mariusza Zawieruchy i towarzyszącego mu zespołu.

W niedzielę, po porannym nabożeństwie i przedstawionej przez Mirianę Kicusic prezentacji portalu „Lifeconnect” młodzież ma do wyboru wycieczkę w góry albo sportowe zmagania na boisku piłki nożnej. Do zamku na górze Chojnik (627 m n.p.m.) wybiera się 19- osobowa grupa, którą prowadzą Andrzej Kurpiewski i Mirosław Rzetelski. Wszyscy wracają cali, zdrowi i szczęśliwi. Z rozgrywek sportowych wraca w pełni szczęśliwa, zwycięska drużyna miejscowych.

Tego też dnia, po południu nastał czas pożegnań. Umilkła muzyka i wesołe krzyki dzieci. Kutą bramę zamknięto. Smutna jest twarz Estery. –Będę do was przychodzić w soboty – deklaruje i znów jej twarz rozjaśnia się uśmiechem.

Andrzej Kurpiewski