Sylwester w Bytoni – Relacja

[singlepic id=68 w=580]

W tym roku ośrodek w Bytoni MAM (Młodzieżowa Akademia Misyjna) miał wiele do zaoferowania tym, którzy chcieli wartościowo spędzić ostatnie dni starego roku 2014 oraz wejść w nowy, 2015 rok w radosnej atmosferze. W dniach od 29 grudnia do 1 stycznia około 30 uczestników wzięło udział w spotkaniu zorganizowanym przez pastora Andrzeja Sieję.

Motywem przewodnim spotkania było hasło „Wygodna łódź”, nawiązujące do tego, jak podchodzimy do naszego chrześcijańskiego życia. Czy próbujemy nowych doświadczeń z Bogiem? Czy chcemy się rozwijać duchowo? Czy też może siedzimy bezpiecznie w tej metaforycznej łódce, bo tak jest wygodniej i bezpieczniej? W bardzo bogatej części warsztatowej próbowaliśmy odpowiedzieć na pytanie, jak można wyjść z naszej łodzi, porzucając duchową rutynę i stagnację.

Bardzo mocną stroną tych warsztatów było niewątpliwie to, że uczestniczyliśmy w nich aktywnie, zamiast jedynie słuchać. Przykładowo pod koniec pierwszego dnia programu, podzieliliśmy się na małe grupy, w których mieliśmy przygotować krótkie, ale kreatywne podsumowanie tego o czym mówiliśmy do tej pory. Pojawiły się wiersze, pantomimy, a nawet origami, a wszystko to dotyczyło „wychodzenia z łodzi”. Również, jednego poranka, pastor poprosił nas byśmy przynieśli na warsztat ręczniki. Wiedzieliśmy, że czeka nas coś niebanalnego. W trakcie warsztatów pastor poprosił nas byśmy zdjęli buty i skarpetki i razem z nim boso pobiegali po śniegu. Było to wyzwanie dla naszego strachu przed tym co nowe, nieznane i nigdy nie wypróbowane. Najfajniejsze było to, że tego poranka wszyscy w ten sposób wyszliśmy z naszej „łodzi”.

Co ciekawe, podczas warsztatów nie siedzieliśmy na krzesłach, ale na bardzo wygodnych materacach, przykrytych kolorowymi kocami i ułożonymi w duży okrąg, a wszystkim takim „posiedzeniom” towarzyszył kominowy ogień, dzięki czemu było nam ciepło, domowo i przytulnie. Taka forma uczestnictwa w warsztatach, wyjątkowo niekonwencjonalnych, pozwoliła nam wszystkim wynieść z nich bardzo dużo informacji i zachęty do działania.

Oprócz bogatego programu duchowego, było też miejsce na rekreację. Oglądaliśmy film na dużym ekranie, zwiedzaliśmy zakamarki w śnieg ubranego lasu i mieliśmy dostęp do mnóstwa najrozmaitszych gier planszowych. Ostatniego dnia roku wybraliśmy się wszyscy razem na salę gimnastyczną w pobliskiej miejscowości. Sala okazała się na tyle duża, że spokojnie mogło tam grać kilka drużyn na raz, i to w zupełnie inne gry. Oprócz gry w siatkówkę, koszykówkę i piłkę nożną, mieliśmy także okazję spróbować swych sił w unihokeju, co wywołało chyba najwięcej emocji.

Po powrocie do Bytoni rozpoczęliśmy przygotowania do wieczornego programu. Rozdzielono zadania i każdy ruszył do swoich zajęć. Jedni sprzątali salę, drudzy ją przystrajali, inni gotowali, jeszcze inni wymyślali gry i zabawy na wieczór. Tego dnia dołączyło do nas kilkunastu kolejnych uczestników. Kiedy wszystko było już gotowe zebraliśmy się wszyscy razem, aby dziękować Panu Bogu za miniony rok. Był to bardzo wartościowy czas refleksji, ale też uwielbienia.

Gdy część uwielbienia dobiegła końca, rozpoczęły się gry i zabawy, cały czas utrzymane w „marynarsko- morskim” nurcie. Najwięcej śmiechu wywołała chyba gra w zasypiającego marynarza, gdzie trzeba było wykazać się refleksem i nie lada pamięcią. Rysowaliśmy też Titanica w grupach według podanych instrukcji , co wydawać by się mogło bardzo proste, gdyby nie fakt, że rysowaliśmy go… z zawiązanymi oczami!

O północy wszyscy wyszliśmy na zewnątrz, aby powitać Nowy Rok lampionami. Widok kilkudziesięciu wzbijających się ku niebu lampionów był naprawdę bajkowy!

Wspominając pobyt w Bytoni nie sposób nie wspomnieć o przepysznym jedzeniu. Zupa krem z dyni, zapiekanki z pieczarkami, czy też ryż z jabłkami i cynamonem to tylko nieliczne ze smakołyków, jakie tam jedliśmy.

Niewiele jest takich miejsc, gdzie chrześcijańska młodzież mogłaby tak wartościowo i wielowymiarowo spędzić czas, jak może go spędzić w Bytoni. Jednoczesny rozwój ciała, ducha i psychiki w przyjaznej, rodzinnej atmosferze – czyli rozwój tych trzech sfer życia, o których mówi nam Biblia.

Uczestniczka

[nggallery id=6]